lutego 06, 2016

"Niech żywi nie tracą nadziei. Ale kiedy trzeba, na śmierć idą po kolei. Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec"


Koniec książki. Zamykam ją ze zaschniętymi łzami na policzkach. Chwila wstrząsu i beznadziejny stan pustki. Gdzie się podziać, jak ułożyć swoje życie i co ze sobą zrobić? Uczucie, które pojawia się zawsze po zakończeniu świetnej książki. "Kamienie na szaniec" uraczyły mnie tym uczuciem. Tylko, że gmeranie we wnętrznościach, bo to już koniec, bo nie ma już ani jednej strony więcej, było inne. Inne od wszystkich poprzednich "gmerań", których doświadczyłam.
W książkach, które na mnie wpłynęły we wcześniejszym czasie, każdego bohatera do życia tchnął autor. Przeniósł ich ze swojej wyobraźni na kartki swojej książki. I z poza tymi kartkami nie mają swojego miejsca bytu, czy to Gerald z Rivii, czy Tyrion Lannister czy inna, zupełnie wymyślona postać.
Kamienie na Szaniec różnią się tym, że wszystko co się odbywa w książce, miało swoje miejsce, swój czas, bohaterowie żyli, byli prawdziwi, mieli swój byt na tym świecie. Dlatego powiedziałabym, że po przeczytaniu tej książki przeżywałam pewnego rodzaju... żałobę? Nie mogłam znaleźć sobie miejsca, poukładać sobie tego wszystkiego w głowie. Czułam się w środku pusta. Wypełniało mnie ogromne uczucie niesprawiedliwości...

          Alek (Maciej Dawidowski)                                      Rudy (Jan Bytnar)                       Zośka (Tadeusz Zawadzki)

Alek, Rudy i Zośka. Młodzi mężczyźni, wzór prawdziwej przyjaźni, patriotyzmu i woli walki o to, co naprawdę ważne. Alek, Rudy i Zośka to osoby, które wspierały nasz naród psychicznie, w czasie tego okrutnego okresu jakim była II wojna światowa. I to nie suchym "będzie dobrze", a akcjami propagandowymi, które cholernie podnosiły Polaków na duchu. Bo komu nie pojawiłby się uśmiech na twarzy, nie nabrałby większej pewności, wiary w lepszą przyszłość mijając napis "Marszałek Piłsudski powiedziałby: a my was w dupie mamy!", w momencie gdy kraj jest pod okupacją, a ty nie wiesz czy dzisiaj nie umrzesz? Jednak nie tylko wspierali tym wszystkim okupowanych Polaków. Pokazywali Niemcom, że podbity kraj nie został pokonany, że ich jako okupanta nienawidzi. Uzmysławiali im, że istnieją podziemne siły polskie, które mogą w każdej chwili wyjść na zewnątrz.
Alek, Rudy i Zośka. Ludzie, których ogromnie szanuje. Ludzie, którym dziękuje. Ludzie, którzy są trzema powodami do dumy. Ludzie, z których ja jestem cholernie dumna.

Ludzie, których krokami postanowiłam podążyć.

"Właściwa i pełna zasługa, że Alek i Rudy stali się tym, czym się stali, przypada w udziale samym tym chłopcom i ich woli, z jaką chwycili w dłonie ster swego życia"




"Posłuchajcie opowiadania o Alku, Rudym, Zośce i kilku innych cudownych ludziach, o niezapomnianych czasach 1939 - 1943 roku, o czasach bohaterstwa i grozy. Posłuchajcie opowiadania o ludziach, którzy w tych niesamowitych latach potrafili żyć pełnią życia, których czyny i rozmach wycisnęły piętno na stolicy oraz rozeszły się echem po kraju, którzy w życie wcielić potrafili dwa wspaniałe ideały: BRATERSTWO I SŁUŻBĘ"




"Gdy w końcu października 1939 roku rozplakatowana została odezwa nowo mianowanego gubernatora Franka o utworzeniu Generalnej Guberni - na odezwie tej w parę dni po jej rozwieszeniu "nieznany sprawcy" ponalepiali małe, wąskie karteczki: "Marszałek Piłsudski powiedziałby: a my was w dupie mamy". Przed tymi nalepionymi na żółtych plakatach obwieszczenia, stawały na moment masy ludzi i, chwyciwszy okiem treść, uśmiechały się i szły dalej. Szły jako bardziej wyprostowane, jako raźniejszym krokiem, mocniej patrząc przed siebie."





"Oczywiście Alek nie mógł dać się zakasować pomysłowości i inicjatywie innych. On też miał swoje pomysły i swoje zamierzenia. Jeśli dręczyć hitlerowców - to dręczyć.
Jeden z efektownych, choć nieco niebezpiecznych sposobów polegać będzie na zrywaniu hitlerowskich flag. W każde niemieckie święto wywieszały niemieckie i Niemcom podległe urzędy ogromne, czerwone flagi ze swastykami. Te wielkie jaskrawe płótna zwisały na 10 m i często niemal dotykały chodników, prowokując polskie oczy swą symboliką. Stwierdzić trzeba, że pierwsze hitlerowskie flagi zerwane były w Warszawie rękami Alka. [...] Koledzy z jego piątki szli na ściąganie flag normalnych, skromniejszych rozmiarów, na mniej ruchliwych ulicach. Alek ruszał do flag największych, do najbardziej eksponowanych punktów miasta. On to zerwał olbrzymią flagę z gmachu PKO na rogu Świętokrzyskiej i Marszałkowskiej. Wspinanie się, silne szarpnięcie, szybkie zwinięcie flagi i jazda. A potem - uśmiechnięty, zadowolony odwiedza Alek przyjaciół i wymachując rękoma, pełen entuzjazmu szybko opowiada o tym, jak to było.
- Cóż u Boga Ojca, myślisz, że ty jeden to potrafisz? - żachnął się kiedyś Rudy. - Przyjdź do mnie jutro, a postaram się pokazać ci coś! [...]"





"Jednym z pierwszych "kulturalnych osiągnięć" hitlerowców po zajęciu Warszawy było zasłonięcie tej części podstawy pomnika Kopernika, na której widniał wyryty napis: "Mikołajowi Kopernikowi - Rodacy", wielką mosiężną płytą z odpowiednio zmienionym napisem niemieckim. [...] znalazł i wyczytał Alek w jakiejś encyklopedii, że Mikołaj Kopernik urodził się 19 lutego: [...] Trzeba odpowiednio uczcić dzień urodzin wielkiego polskiego astronoma! Jak? Usunąć niemiecką płytę, zakrywającą polski napis. [...] wybrał się Alek przed pomnik [...] Pomnik stoi w fatalnym miejscu, tuż na wprost Komendy Głównej granatowej policji i jest u schyłku ruchliwych ulic warszawskich [...] Ale - myśli Alek - jeśli tak na wariata wejdę na cokół, to potraktują mnie jak pijaka. Przecież nikomu na myśl nie przyjdzie, że będę likwidował płytę! [...] Bez chwili wahania wchodzi Alek na stopień cokołu i dotyka śruby. [...] Jeszcze parę ruchów - wyszła. [...] Krew uderza do głowy Alka. Odruchowo sięga do drugiej śruby [...] Alek ogląda się niespokojnie dookoła. [...] Trzecia śruba - wyszarpnięta! Czwarta - też! [...] spada na marmur stopni wielka, gruba, mosiężna płyta i po chwili ześlizguje się w śnieg. Przerażony hałasem Alek w jednej sekundzie zeskakuje [...] i jak ścigany zając pędem mknie w kierunku ulicy Kopernika. Po paruset metrach staje zdyszany i nasłuchuje [...]. Nasłuchuje uważnie: nic, żadnych głosów, żadnych gwizdków, żadnego ruchu. [...] Zawraca i ostrożnie, w każdej chwili gotów do ucieczki, idzie pod pomnik i obchodzi go dookoła. Zdumiewająca historia! Nikt niczego nie zauważył, nikt niczego nie słyszał. [...] No, taką sposobność trzeba wyzyskać do ostatka! I oto Alek, nie zwracając już żadnej uwagi na otoczenie, na przejeżdżające od czasu do czasu wozy i przechodniów, ciągnąć zaczyna płytę w kierunku ul. Obożnej. Płyta jest ciężka jak sto nieszczęść. Daje się jednak ciągnąć po śniegu. [...] zostaje przez Alka zakopana w zaspie przy chodniku. Spocony, lecz szczęśliwy z wykonania niebezpiecznego pomysłu wraca do domu. [...] Tajna i emigracyjna prasa polska potraktowała to jako protest przeciwko germańskiej kradzieży naszych odwiecznych dóbr kulturalnych."






" Gubernator Fischer rozplakatował zarządzenie: za usunięcie niemieckiej tablicy władze okupacyjne zdecydowały pozbawić miasto pomnika Kilińskiego. Alek prowadził teraz niespokojne, ruchliwe życie. [...] Przy współudziale staromiejskich „cwaniaków”spróbował kupić z rozbieranego pomnika szablę Kilińskiego - udało się. Wobec tego powziął szaleńczą myśl kupienia całego pomnika i wywiezienia go w ukrycie autem ciężarowym. Na tę jednak „transakcję” zabrakło pośrednikom Alka odwagi! Pomnik załadowano na wielką magistracką lorę i wywieziono. Gdzie? Alek krok za krokiem maszerował za lorą i gdy widział, że pomnik ulokowano w Muzeum Narodowym, przybiegł pod muzeum z kubełkiem farby i wypisał na jego murach: „Ludu Warszawy — jam tu! Jan Kiliński”. Potem planował wystawienie na miejsce pomnika Kilińskiego wielkiej makiety tego pomnika. Pomysł ten jednak Zośka ostro skrytykował i utrącił jako nierzeczowy."





17 stycznia 1943 roku, czyli dzień słynnej łapanki w której złapano 5000 kobiet i mężczyzn i wywieziono do obozu koncentracyjnego.
"Niedzielnym rankiem Alek [...] wyszedł z domu [...] Po przejściu paruset metrów zorientował się, że na ulicy dzieje się coś niedobrego. Ludzie zaczęli nagle uciekać, gdzieś z dala mignęły zielone mundury niemieckiej policji. Alek, nie namyślając się, skręcił w najbliższą przecznicę, począł szybko oddalać się od miejsca, w którym krzątała się policja. Jeszcze jedna przecznica, jeszcze jeden skręt i... stanął oko w oko z niemieckim policjantem w hełmie i z karabinem skierowanym ku swej piersi.
[...] Alek zrozumiał sytuację: łapanka. [...] Miał niezłomną decyzję jak najszybszego wydostania się z tej głupiej afery. [...] Gdy się więc zorientował, że w jednej stronie dziedzińca przygotowują grupę na wywiezienie z Pawiaka w jakieś dalsze, nieznane drogi, zaczął podsuwać się do tej grupy. 
[...] Obok krytych, charakterystycznych dla łapanek “bud”, stały otwarte samochody ciężarowe ZOM. Sprawa była jasna: za wszelką cenę musi się dostać do odkrytego wozu ZOM [...] Zaczął przeciskać się naprzód. [...]Udało się. Zdążył przepchać się do wozu, który sobie upatrzył. Wgramolił się nań, wybrał najodpowiedniejsze miejsce w zewnętrznym, tylnym rogu, usiadł i czekał z lekka uśmiechnięty. [...] Gdy zobaczył, że do każdego wozu przydzielono tylko dwóch Niemców i że ci zajęli miejsca obok szofera był całkowicie pewien powodzenia. [...]
Kiedy wozy ruszyły, Alek zwrócił się do gromady trzydziestu stłoczonych mężczyzn.
- Halo, panowie, wyrywamy? Gdy zaczniemy pryskać wszyscy, nie dadzą rady, zbaranieją.
Nikt nie odpowiedział. [...] Alek usiłował ich przekonać. [...] Nieufnie spoglądali na Alka, lękliwie patrzyli na karabiny policjantów, bieg auta wydawał się pędem zawrotnym.
- Ano, jak się tak namyślacie, panowie mili, to się namyślajcie. Do widzenia, dobrej drogi! - rzucił z uśmiechem. [...] Podjeżdżali do rogu Miodowej i Krakowskiego Przedmieścia. Alek szybkim ruchem przerzucił nogi na zewnętrzną stronę barierki i po chwili był już na jezdni. Zgrzytnęły hamulce jadącego za nim wozu, rozległ się jakiś niemiecki krzyk - ale Alek nie oglądał się już na boki. Wpadł w najbliższą uliczkę Starego Miasta, potem w następną, poprzeczną, wmieszał się w tłum...i był wolny!
- La, la, la! Wiedziałem, że się uda, ale nie sądziłem, żeby to było takie łatwe. - Wszedł do najbliższego sklepu, na drzwiach którego wisiała tabliczka: “telefon czynny” i połączył się z Zośką."



"- Halo, Zośka, jesteś w domu? Zmiłuj się, przynieś mi jakieś dowody osobiste, bo uważasz... swoje zgubiłem i jakoś mi niezręcznie przez to zwariowane miasto jechać bez dowodów. Co? Nie masz? W ogóle żadnych? Że co? Że jestem kiep? Patałachu jeden! Poczekaj przynajmniej w domu na mnie! Jadę do ciebie. Zły, że Zośka wykpił jego prośbę o jakiekolwiek dokumenty, ruszył Alek z duszą na ramieniu do tramwaju. Jechał przez miasto niespokojnie wpatrując się w ulice. Jedna awantura skończyła się dobrze, nie potrzeba się narzucać losowi swą osobą.
Właśnie kończył u Zośki opowiadanie o swych awanturach, gdy dzwonek zadzwonił w przedpokoju. Wszedł Rudy z teatralnie napuszoną miną i nie witając się z nikim, zakomenderował:- Wstać! Panowie i panie, hołd oddajcie bohaterowi. Stoi przed wami człowiek (tu wskazującym palcem dotknął swej piersi), który przed godziną wydostał się z paszczy szkopskich łapaczy.

- Co, i ty też? - zdumiał się zazdrośnie Alek. Że też ten Rudy ciągle musi mu we wszystkim robić konkurencję!"




"Rudy postanowił wymalować wielką kotwicę na pomniku Lotnika, stojącym w centrum pla­cu Unii Lubelskiej. [...] zdecydował za pomocą swoich kluczy do lamp elektrycznych i przy pomocy kolegów pogasić wszystkie lampy na placu Unii i w ciemności wymalować kotwicę. [...] O późnym zmroku światła pogaszono i Rudy [...] szykował się ze swym wiecznym piórem do ataku na pomnik. [...] w ostatniej chwili licho przyniosło na plac mistrza od gaszenia i zapalania ulicznych latarń. Ten najpierw zdumiał się, widząc ciemny plac, a potem pospiesznie zaczął zapalać lampy. [...] Kiedy wreszcie odszedł, został kwadrans do godziny policyjnej. O ponownym zgaszeniu lamp mowy już być nie mogło. Trzeba było albo zaniechać roboty, albo natychmiast malować kotwicę i umykać do domu [...] I Rudy — ten intelektualista żyjący w świecie myśli ludzkiej — wbrew rozsądkowi wybrał szaleńczą decyzję. Wyjmując swe „wieczne pióro”, począł iść szybko ku pomnikowi; jego przyjaciele, stojący w różnych częściach placu, zamarli w niepokoju. [...] W pełnym świetle szeregu lamp mała postać Rudego zbliżała się do stojącego w samotnym centrum pomnika. Już podszedł, skacze na stopnie i [...] zaczyna swym wiecznym piórem malować kotwicę. Gdy to robi, [...] jeżdżą tramwaje, przejeżdżają auta, spieszą do domów dziesiątki zapóźnionych przechodniów. Każda sekunda obserwującym to wszystko kolegom Rudego wydawała się wiecznością. Lada moment mogło się stać coś bardzo złego. Nic się jednak nie stało. W minutę potem Rudy siedział już na rowerze i razem z Zośką pędził do domu.
—Cóżeś ty zrobił, wariacie! Jak można było tak lekkomyślnie i niepotrzebnie się narażać!
Rudy nic nie odpowiedział. Jechał w milczeniu, tylko na wargach błądził mu ledwo uchwytny, kpiący uśmiech."





"Istotą każdego cierpienia jest to, że pożąda śmierci jak łaskawej i dobrej wybawicielki."


"Z nami to jak z lasem, Hania. To i tamto drzewo pada pod siekierą, a tymczasem cały las rośnie i pnie się do góry."


"Uczyli się i tej trudniej prawdy, że odwagą musi kierować się rozsądek."



"Tak oto bezgraniczna wiara młodości: wiara w siebie samych, wiara w naród, wiara w słuszność polskiej sprawy i w najwyższą sprawiedliwość – kazała tym młodym ludziom traktować całą otaczającą ich rzeczywistość jako coś bardzo nierealnego i przejściowego."


"-Odbijemy za wszelką cenę. - Nic to, że chodzi nie o odbicie więźnia z jakiegoś łatwego prowincjonalnego aresztu, lecz w Warszawie pomiędzy Szucha a Pawiakiem. Mówiono im, że Rudy przecież jest nie pierwszym i nie ostatnim. Mury Pawiaka i Szucha pochłonęły tysiące ofiar. Nie odbijano wielkich przywódców Polski Podziemnej, nie odbijano aresztowanego niedawno Delegata Rządu, nie odbijano największych polskich polityków, wojskowych, uczonych...Lecz na perswadujących spoglądają nieustępliwe oczy - To prawda, że tych wszystkich naprawdę wielkich i ważnych nie odbijano, ale Rudego m u s i m y odbić."


"Kończy się w tym miejscu opowieść, choć walka toczy się dalej. Nieubłagana sprawiedliwość powoli, lecz nieodwołalnie zbliża karzącą dłoń ku gardłom zbrodniarzy świata. We krwi i męce tworzenia rodzi się polski świat Jutra, zamglony chaosem chwili. Walka trwa. Trzeba przerwać tę opowieść. Opowieść o wspaniałych ideałach BRATERSTWA i SŁUŻBY, o ludziach, którzy potrafią pięknie umierać i PIĘKNIE ŻYĆ."


-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozumiem wiele rzeczy. Rozumiem, że każdy chcę, aby jego blog miał jak najwięcej wyświetleń, obserwujących, komentarzy i tak dalej. Wiem też, że niektórzy, aby do tego dojść nie mają za grosz poszanowania do czyjeś pracy i komentują, byle by za przeproszeniem, jebnąć linka do bloga.
Jednak ten post, już nie tyle co jest dla mnie ważny i nie tyle, co poświęciłam mu na prawdę dużo czasu. Ale jest naprawdę poważny. Więc, jako POLACY uszanujcie to i znajdźcie w sobie choć trochę empatii. Wiem, że do niektórych spraw trzeba dojrzeć, ale jeśli twój komentarz ma wyglądać "Supcio pościk, zapraszam na mojego blogaska :*" to wyjdź stąd i nie wracaj.

25 komentarzy:

  1. Osobiście nie czytałam książki, lecz będę czytać. oglądałam film, bardzo mi się spodobał. Bohaterowie pokazują co to jest prawdziwa przyjaźń...

    http://londonkidx.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Coreczko jestem z Ciebie bardzo dumna.Bylam towarzyszka tej Twojej podrozy i widzialam Twoje zaangazowanie i wiele Twoich lez,stworzylas niesamowite opowiadanie prawdziwe.Jestem bardzo z Ciebie dumna.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem patriotką, dlatego też nie mogłabym nie znać tej historii. Myślę, że nie muszę się na ten temat bardziej wypowiadać - wszystko świetnie ujęłaś.
    Straszne jest to, że to wszystko wydarzyło się naprawdę. Że bohaterowie tyle poświęcili (rodzinę, przyjaźń, swoje życie) po to, aby Polska była wolna, a z nią my teraz :)
    Polscy bohaterowie bohaterami świata!


    http://mikijiu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Również targały mną wielkie emocje gdy dotarłam do końca książki "Kamienie na szaniec". Jednocześnie wzruszenie, złość, a za razem podziw dla bohaterów za ich odwagę i poświęcenie. Najbardziej chyba wspominam moment akcji pod Arsenałem, strasznie zapadła mi w pamięć. Szczególnie scena z filmu, wszyscy zaangażowani starają się uratować jednego "ze swoich", pod groźbą śmierci. Szacun, poważnie. Wielkie emocje również wywołały u mnie również sceny tortur hitlerowców s filmu, szczególnie ten poniżający ruch gaszenia papierosa, okropne. Postacie tej lektury są bez wątpienia idealnym przykładem ludzi zasłużonych dla kraju. Byli skautami więc hasła Ojczyzna, Nauka, Cnota za pewne nie były dla nich obce. Jako, że również jestem harcerką mam do nich pewnie jeszcze większy sentyment(?), można uznać, że są swego rodzaju przykładem dla potomnych.
    Pozdrawiam ciepło (:
    calkiemzwyczajnadziewczyna.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. ...i pieknie zrobilas te wszystkie zdjecia w kazdym tym miejscu ktore odwiedzalas po kolei osobiscie...czytam i ogladam to codziennie od nowa i przypominam sobie codzienne wyprawy przez cala Warszawe...naprawde warto bylo...mysle ze poruszy to nie jedno serce...

    OdpowiedzUsuń
  6. genialnie napisane. We mnie "kamienie na szaniec" wywarły mega wpływ. Na prawdę, byłam dość specyficznie nastawiona lecz gdy obejrzałam myślałam, bardzo dużo myślałam nad tym wszystkim.
    Ludzie powinni być uczeni historii z wiekszym naciskiem. Bardzo fajne cytaty :)
    zapraszam na : twoimioczami.blogspot.com (akceptuje wymiane obserwacjami) :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetna notka :) Dowód jak książka może wywołać emocje! ;)
    Mój blog klik!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale super, że poświęciłaś post na to!
    Czytałam tą książkę w 2 klasie gimnazjum, czyli rok temu i dokladnie pamiętam jakie uczucia się we mnie roiły, gdy zakończyłam czytanie.
    Poczułam ogromną pustkę, smutek, miałam łzy w oczach.
    Naprawdę warto poznawać takich ludzi, którzy dzielnie bronią kraju w czasach okupacji.

    live-telepathically.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Ogólnie bardzo fascynują mnie czasy II wojny światowej. Również będę o tym pisać na blogu (jeśli wszystko dobrze pójdzie - ta środa i wtedy bardziej się rozwinę). Ten temat bardzo chwyta mnie za serce. Kamienie na szaniec czytałam zaledwie kilka dni temu i bardzo mi się podobały :). Jeśli chcesz przeczytać niezwykle dobrą książkę na ten temat (niestety nie o Polakach), to z całego serca polecam Światło, którego nie widać (A. Doerr bodajże).

    Pozdrawiam cieplutko,
    Do what you love - klik!

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo pięknie napisane. Dobra teraz wstyd się przyznać ale przyznam się... Przeczytałem tę książkę na szybko ponieważ na jutro była ona zadana... Ale spokojnie tydzień później przeczytałem ją na spokojnie :) Fascynują mnie czasy II wojny światowej jednak nienawidzę czytać o tym... Po prostu łzy mi lecą i się cały trzęsę gdy czytam jak człowiek potrafi być wredny dla drugiego człowieka...

    Pozdrawiam

    tutajjestem-lekkomyslny.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Pięknie to napisałaś. Zachowanie ludzi podczas wojny było naprawdę imponujące.

    Zapraszam do mnie! Zaobserwuj, jeśli Ci się spodoba! :)
    >> ALEXANDRAK-BLOG.BLOGSPOT.COM <<



    OdpowiedzUsuń
  12. Książki do co prawda całej nie czytałam, ale na prawdę wiem że warto. Wiem po tych kilku fragmentach. Piękny post, jeszcze takiego nie widziałam :)

    by-klaudiaa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Piękny post <3 Po za tym pięknie to ujęłaś ;)
    Zapraszam do mnie: http://stories-stay-with-us-forever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Jest to moja ulubiona książka, zawsze kiedy ją czytam to przeżywam ją na nowo. Chociaż przyznam szczerze, że jak miałam ją przeczytać jako szkolną lekturę to straciła na uroku. Mimo wszystko ją kocham i jest to chyba jedna z niewielu książek, która ukazuje uczucia tych ludzi, a nie suche fakty.
    naoffashion-click

    OdpowiedzUsuń
  15. Wszyscy zachwalali i zachwalali ale nikt chyba nigdy nie opisał tej książki w sposób tak przepełniony emocjami jak ty. Przyznam, że ostatnio z czytaniem u mnie było masakrycznie, nic nie wciągało i nic nie ciekawiło, zaczynam pokładać w tej książce nadzieje, więcej na razie chyba nie mogę napisać póki nie czytałam ;/

    OdpowiedzUsuń
  16. Czytałam, oglądałam. Zawsze płaczę. Byłam w 2015 nad ich grobami i też prawie płakałam. Jestem bardzo związana z tymi bohaterami, przyjaciółmi, którzy poświęcili swoje życie :c ♥
    olusiek-blog.blogspot.com- klik!

    OdpowiedzUsuń
  17. przeczytałam ta książkę, jak byłam w podstawówce, miałam wtedy zaledwie kilkanaście lat ale zachęciło mnie harcerstwo do którego aktywnie należałam. Już wtedy mną wstrząsnęła a po Twoim wpisie wiem, że muszę przeczytać ją ponownie

    OdpowiedzUsuń
  18. Książka na prawdę warta przeczytania! :)
    Zapraszam:
    Mój blog♥
    Klikniesz w banner z CNDirect oraz w linki z przedostatniego postu? Będę bardzo wdzięczna! Jeśli się spodoba zaobserwujesz? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odsyłam do samej końcówki posta, jak Ci się całego czytać nie chciało.

      Usuń
  19. Wspaniała wędrówka śladami Bohaterów. Ja miałam okazję przeczytać "Kamienie na szaniec" ładnych parę lat temu, jeszcze za czasów bodajże gimnazjalnych ale mam w planach na dniach wrócić do tej książki. Film obejrzałam - jednak nic nie równa się z książką. W czerwcu 2015 odwiedziłam Warszawę i również byłam w kilku miejscach związanych z Rudym, Alkiem i Zośką. I takie same emocje - ogromna duma ale i wewnętrzna żałoba...
    Świetny post! Właśnie czegoś takiego brakuje w dzisiejszej blogosferze. Pisz dalej o tak ważnych sprawach i nie przestawaj! Niesamowicie wartościowy wpis. Z wielką przyjemnością dodaję do obserwowanych i serdecznie pozdrawiam :)

    Zapraszam do siebie :) http://tangledstories314.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  20. Wiem, co czułaś kończąc tę książkę. Trudno jest uwierzyć w bestialstwo jakie ludzie ludziom stworzyli w czasie II WŚ. Historia tych trzech niezwykle odważnych chłopców pokazuje jak wielkimi patriotami mogła pochwalić się Polska. Teraz trochę o tym zapominamy. Puszczamy w niepamięć trud, jaki został włożony przez młodych ludzi, byśmy teraz mogli, tak jak zrobiłaś to Ty, poznawać ich życie wędrując ulicami Warszawy.
    Zazdroszczę Ci tej podróży. :) Może też się na taką wybiorę.
    Pozdrawiam, kochana :*

    blogtylkodlamnie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  21. osobiście nienawidzę lektur szkolnych, ale ta jest chyba jedną którą przeczytałam bo spodobała mi się i zaciekawiła. oglądałam tak samo film, który też bardzo spodobał mi się :)

    świetny blog, obserwuję!
    zapraszam do siebie http://meowtix.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  22. Widać, że masz głęboki szacunek do ludzi, którzy uczestniczyli w podtrzymywaniu życia naszego kraju. To bardzo piękne że jako młoda osoba cenisz sobie w życiu takie wartości jakie cenili bohaterowie tej książki. Świetnie połączyłaś na zdjęciach tak naprawdę dwa światy. Doceniam taką pracę, bo coraz rzadziej można na blogach znaleźć coś innego od nowych stylizacji.
    https://wiecznamgla.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Komentuj z głową ;)

Copyright © 2016 Lizzy , Blogger